PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=469476}

Diuna

Dune
7,7 156 297
ocen
7,7 10 1 156297
7,3 53
oceny krytyków
Diuna
powrót do forum filmu Diuna

Kolejne zbędne po Blade Runnerze filmidło od DV.
Niczego nowego film nie wnosi do annałów fantastyki, w żaden sposób nie rozwija powieści, nie wzbogaca świata Diuny. Zupełne skupienie się na warstwie wizualnej wręcz spłyciło przesłania płynące z powieści. Tak jakby DV uznał, że dobre zdjęcia i budżet wystarczą, by być artystą. A to dopiero połowa książki, więc za dwa lata dostaniemy kolejne trzy godziny wizualnej wydmuszki. Taka kondycja współczesnego SF- zrobisz ładnie wyglądającego przeciętniaka, a publika uważa, że robisz arcydzieło.
Muzyka mierna, aktorstwo przeciętne.

bla_bla

Pozwolę się odnieść od końca. Nie wiem jak można nazwać muzykę w tym filmie mierną. Jest specyficzna, ale jej połączenie z dźwiękami otoczenia i akcją daje wgniatający w fotel efekt zarówno kiedy jest łubudubu jak i gdy ma zaznaczyć atmosferę. Bez tej muzyki jaką mamy ten film byłby niepełny, bardzo wiele od niej zależy i w tym przypadku nie jest to wydmuszka, bo różne motywy i faktury bardzo dobrze cechują bohaterów pojedynczo czy zbiorowych.
Aktorstwo jest nierówne, matka gra bardzo dobrze, synek niestety nie przekonuje, Skarskard jak zwykle świetnie, choć tak mało go widzimy. Reszta ma wyglądać.
Nie rozumiem co to za oczekiwanie, ze film miałby jakoś wzbogacić i rozwinąć oryginał. Mi tego nie trzeba po tym jak Jackson "ubogacił" Władcę Pierścieni, już nie mówiąc o "rozwinięciu" Hobbita. Villeneuve oczywiście nie oddał głębi około POŁOWY oryginału, ale to co zrobił jest wykonane z szacunkiem i dbałością o te elementy, które jak na razie trafiły do filmu. Po części zgodzę się, że styl reżysera jest przeestetyzowany i za wystylizowanymi zdjęciami nie idzie zawsze głębsze znaczenie, ale no to jest kino wielkobudżetowe, ma wyglądać obłędnie i w porównaniu do innych takich produkcji nie wali aż tak mocno tanim efekciarstwej, tylko jest bardziej eleganckie jak u np. Nolana, choć on to jest już zupełnie mistrzem twardej sterylności.

ocenił(a) film na 9
bla_bla

Gdy jesteś płytki, to wszędzie widzisz dno.

ocenił(a) film na 6
dead70

Spore oczekiwania wobec tego filmu, może zbyt wygórowane, sprowokowała osoba reżysera filmu. Kanadyjczyk zrealizował wcześniej spełnionego "Łowcę androidów 2049" i chyba wpadł w samo-zachwyt, bo właśnie z tą narracyjną strategią podszedł do "Diuny". Wszystko kontempluje.
Zapominając o tym, czym jest „Diuna”.
To baśń.
To opowieść o księciu, który traci swoje królestwo, przyłącza się do rebeliantów, by walczyć u ich boku z tym samym wrogiem i po drodze zdobyć serce pięknej buntowniczki, z którą doczeka się zapewne pięknego potomstwa.
Tylko tyle i aż tyle.
Banał jakich mało?
Baja dla dzieci?
Jedno i drugie.

Nie jest to jakiś tragiczny film, nie nudzi ani przez chwilę, ale jest, z racji powyższych, tak niesłychanie płytki, wszystko jest tu tak ociosane, podział na dobro i zło tak ostro zarysowany, bez niuansów, bez wątpliwości (król Atrydów jest dobry, bo jest dobry, jego żona jw., Imperator z kolei jest zły, bo jest imperatorem. Harkonennowie są źli, bo okupują i łupią Arrakis. Atrydzi dobrzy, bo … tak,
i tak dalej i tak dalej…
Ten film nie udziela wielu odpowiedzi na nasuwające się podczas seansu pytania. A nie udziela ich, bo nie zadaje pytań. Wszystko trzeba przyjmować na wiarę. To baśń.
A skoro tak, warto było postawić na widowisko. Na spektakl. Tymczasem dzieje się tu niewiele. Reżyser przez blisko 1,5h rozstawia figury szachowe, by potem doprowadzić do w gruncie rzeczy prostego rozwiązania fabularnego (zresztą, może ta książka jest taka - płaska jak diuny).
Reżyser kontempluje wszystkie sceny, jakby kręcił jakąś głęboko uduchowioną opowieść. Tymczasem jest ona bardzo (sic!) przyziemna. Chodzi o Przyprawę. Substancję. Chodzi o pieniądze. O stan posiadania. O materializm.
Z tej jałowej kontemplacji reżysera nad pustką duchową własnego przedsięwzięcia (może ten film jest taki pusty, bo książka jest taka i mimowolnie obnaża to?), wynika jeszcze jedno - brak katharsis.
Nie ma szans na oczyszczenie, bo nie ma skąd się ono wziąć.
Kontemplacja, pejzaże, widoczki, statki, przestrzenie - to pusta ekspozycja, za którą nie kryje się nic.

Poza bajką o księciu, walce o utracony tron i poszukiwaniu księżniczki.

Koronnym dowodem na to są wszystkie spotkania poszczególnych bohaterów z osławionymi czerwiami. Czerwie te nie budzą żadnego lęku, żadnej trwogi. Ale… nie mogą. Dla reżysera filmu są… piękne. Zamiast przed nimi przestrzegać, zachwyca się nimi, podziwia, kontempluje ich urodę. Jak artefakt w muzealnej gablocie. I w ten oto sposób przegrywa.
Po seansie pozostaje duchowa pustka.

ocenił(a) film na 6
bla_bla

Obraz niech sam odpowie:
https://www.youtube.com/watch?v=9mvs0pjedRY

David Lynch też poległ! Może ta książka jest przeklęta? Jego film z kolei jest kompletnie niezrozumiały i zwyczajnie nudny. Ale... przynajmniej zapiera dech.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones