Nie ma się co za bardzo rozpisywać o tym dziele.Takich biograficznych filmów Holyłódż wyprodukowało całą masę.Jest tu wszystko czego możemy się spodziewać po takiej produkcji - czyli droga na szczyt,kłopoty rodzinne,uzależnienia itd.Niestety wszystko to ogląda się jakoś tak nijako i "bezboleśnie",zabrakło tu jakiejś iskry,jakiś większych emocji.Na plus fajna wpadająca w ucho muzyczka,śliczna pani Olsen i wzruszająca ostatnia scena z numerem tytułowym i za nią daję dodatkowy punkcik.Film można spokojnie zobaczyć,ale szału nie ma.