Świetna rola Boba Hoskinsa i fajne londyńskie lokacje nadające historii autentyzmu, szczypta
humoru i wątek kryminalny. Ale to jednak przede wszystkim dość ponury dramat. Trochę tempo akcji
kuleje, można było go trochę odmulić, ale widocznie tak miało być. Aaa, no i jest ta piosenka
Genesis – jak dla mnie cienka i słodka do porzygania – do klimatu filmu pasuje jak pięść do nosa.
Natomiast reszta ścieżki dźwiękowej jest bardzo fajna.