Film mnie przeraził. Należy on niestety do tych, w przypadku których koncentrujemy się nad treścią a nie formą- szkoda, bo niektóre sceny, zwłaszcza gdy Allan coś podgląda, są niesamowicie nakręcone. Ale wracając do fabuły- mamy do czynienia z całą gamą postaci, jak chociażby rewelacyjna hipochondryczka Didde, zezwierzęcony ojciec, czy zagubiony chłopczyk. A jednak moim zdaniem, najokrutniejszą postacią jest ta, która była zaledwie tłem- matka, która doskonale wiedziała, co dzieje się w domu, uciekała od problemów, łykała tabletki nasenne, godziła się na dramat własnych dzieci. Pod względem charakteru może być postacią pierwszoplanową, bo w końcu ilu ludzi zamyka oczy i udaje że nie widzi?
Dokładnie o tym samym pomyślałam. Zdziwił mnie fakt, że chłopiec sypiał wraz z rodzicami i te tabletki-wszystko inicjowane przez matkę, która wprost nie mogła znieść myśli o kontakcie seksualnym ze mężem, uciekała od tej "konieczności" i pozwoliła, by zaspokajał swe zwierzęce potrzeby na dzieciach. Koszmar.